Młoda, niedojrzała, smutna, przytłoczona, zagubiona, zamknięta w sobie, trudna, nierozumiana.
Mały, lodowy płomyk tam w środku, pulsuje jeszcze w głębi, cieplutki jest i kapią z niego krople zimne okropnie, mrożą umysł, zamrażają myśli i te kręcą się w kółko, zatoczyły krąg, pusty, bez wyjścia. Utknąłeś. Kłuje to zimno w wewnętrzny ognień, uderza każde słowo złe, a dzięki takim tylko żyjesz. Dobre słowa uciekają gdzieś, oszukują Cię i nie wiesz już, co jest prawdziwe, co nie, uciekasz od tego, nie myślisz, choć takie nic rani najbardziej, bo łączy się w jedno duże COŚ i to nic, już nie jest niczym. Boisz się jutra, a jednocześnie chcesz wiedzieć, co Cie spotka, bo dość masz życia takiego, umierasz codziennie na nowo, szukasz światła, wyjścia z tunelu, bez końca, ciemnego, bez uczucia i szans na szczęście. Dusisz się sobą, zaciska Ci pętlę na szyję Twój oddech własny i myślisz, że lepiej może, gdyby go nie było. Zaciska coraz mocniej i mocniej, czekasz na ratunek, który nie przychodzi, krzyczysz, ale nikt tego nie słyszy, błagasz o pomoc, leżysz na ziemi, nikt nie zauważa. Nie chcesz przestać tego kryć, bo co Ci z tego, obojętność tego chorego świata wygrywa z Twoim cierpieniem, a smutek w Twoich oczach zauważają już na prawdę nieliczni, może dlatego, że nawet w nie nie patrzą? Ty obserwujesz, zauważasz każdy, najdrobniejszy szczegół. przyglądasz się zachowaniom, oceniasz, zapamiętujesz, analizujesz i w sumie to nie wiesz, po co to robisz, bo tylko się tym dołujesz. Męczą Cię inni, ale nie umiesz być na tyle odludkiem, żeby odpuścić. Umierasz powoli, podczas gdy wokół Ciebie stoi kilkanaście istnień, a w Twojej głowie kołują się myśli, ciężkie, smutne, których nie umiesz się pozbyć. Koło toczy się ciągle i ciągle i marzysz o tym, żeby w końcu je opuścić, ale nie możesz. Zawsze już tak będzie. Pragniesz miłości, uczucia, zrozumienia i zaufania, ale jesteś zbyt trudnym człowiekiem, żeby do Ciebie dotrzeć, a nikt nie ma na to czasu. Nie martw się tym przecież znikniesz niedługo i nie będzie już problemem codzienna walka z samym sobą i z twarzami, które widzisz, które mierzą Cię swoim ostrym wzrokiem i wiesz, że nigdy nie będziesz do nich pasować. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry. Udajesz, że żyjesz, a dobrze wiesz, że tylko istniejesz, nic Ci nie daje radości, a smutek tylko zapijasz. Ile Ty masz lat, żeby Twoje życie tak wyglądało? Chyba nie tak to miało być, co? Gdzie się podziało to młode, czyste, pełne zaufania i chęci do życia serduszko? Teraz masz zamarzniętą kulę ognia, która nigdy się nie roztopi, nikt Cię nigdy nie pozna, nikt Ci nie pomoże i nikt Cię nie pokocha, a Ty samego siebie wykończysz. Jesteś SAM, sam ze sobą, sam ze swoimi problemami, sam z bólem, sam na sam ze swoim umysłem, a to chyba męczy Cię najbardziej. Najgorsze jest to, że już zawsze tak będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz